Pielgrzymka Papieża Jana Pawła II do Gniezna - 1997 r.

 

O godzinie 21.35 wylądował helikopter z Janem Pawłem II na Stadionie Mieszka. Wzdłuż ulic - Dalkoskiej, Kościuszki, Lecha, Chrobrego, Rynku, Tumskiej, którymi prowadziła trasa przejazdu papieża od lądowiska do Pałacu Arcybiskupiego, czekały rzesze mieszkańców Gniezna i przybyłych pielgrzymów, nie bacząc na późną porę. Pięknie udekorowane okna domów, w których obok podobizn Ojca Świętego jaśniały uśmiechnięte, pełne entuzjazmu twarze ludzi, którzy na tych kilka dni papieskiej wizyty jakby zapomnieli o codziennych kłopotach, radosne okrzyki wyrażające głębokie poruszenie i spełnienie oczekiwań - to wszystko w połączeniu z ojcowsko wyciągniętą ku wiernym rękę Jana Pawła II tworzyło żywe, proste więzi. Atmosfera wypełniła się wzajemną serdecznością - jakby nie tylko tynki budynków, ale również serca mieszkańców zostały odnowione na przyjazd Ojca Świętego.

 

Jan Paweł II, zatrzymawszy się przed kościołem garnizonowym, poświęcił monument przedstawiający świętego Wojciecha. Podczas tego niezaplanowanego papieskiego gestu zrozumienia na kilka chwil zapadła cisza, ale zaraz potem odezwały się gromy radosnych oklasków, wyrażających wzruszenie i wdzięczność dla Ojca Świętego. Tuż po przyjeździe do pałacu arcybiskupa, w którym miał spędzić noc, papież wyszedł na balkon. Przed jego oczami ukazały się tłumy młodzieży, skandującej na jego cześć. Spotkanie to było zupełnie spontaniczne, a tym samym tulące wszystkich pod wspólnym płaszczem radości. "Idźcie spać - powiedział do oczekującej go młodzieży, wiwatującej na Jego cześć. - I mnie też dajcie spokojnie spędzić noc. Bóg zapłać za przyjęcie mnie. Bóg zapłać wszystkim" - dodał. Po czym zaintonował hymn ku czci Św. Wojciecha, którego słowa podjęli wszyscy zebrani przed Pałacem Arcybiskupim. Następnie udzielił wszystkim błogosławieństwa i mimo wznoszonych przez młodzież okrzyków "Zostań z nami!" udał się na spoczynek. Nastała noc, ale pierwsze wzruszenia i emocje nie pozwalały spać wielu mieszkańcom Gniezna i licznie przybyłym pielgrzymom.

Jan Paweł II rozpoczął drugi dzień swego pobytu w Gnieźnie od nawiedzenia relikwii Św. Wojciecha w archikatedrze gnieźnieńskiej. Na pamiątkę tych odwiedzin papież podarował katedrze złoty kielich. Jan Paweł II poświecił ołtarz ofiarny, wykonany z brązu i pokryty płytą marmurową - dar Episkopatu Niemiec i narodu niemieckiego. Papież poświęcił także zrekonstruowaną barokową konfesję Św. Wojciecha opartą na wzorze konfesji watykańskiej - takiej, jak ta nad grobem Św. Piotra, a także średniowieczną tumbę. Ponadto ukoronował piękną, choć estetycznie bardzo surową, słynącą z cudownych uzdrowień figurkę Matki Boskiej Bolesnej ze Skulska w diecezji włocławskiej. Poświęcił także obraz Matki Boskiej Pocieszenia z kościoła Ojców Franciszkanów w Gnieźnie, patronki miasta. Przed słynącym z cudów łask obrazem Pani Gniezna wiele razy mieszkańcy i pielgrzymi składali najbardziej nawet trudne sprawy, zawsze wierząc, że w tej podobiźnie ukryty jest znak boskiego zrozumienia, boskiej troski i miłości. Jan Paweł II pobłogosławił koronę Matki Boskiej Miedzianej z diecezji drohiczyńskiej. Z nadzieją, że jest komu budować kolejne domy wspólnej modlitwy, poświęcił także kamienie węgielne pod nowe świątynie.

Po nawiedzeniu katedry Ojciec Święty udał się na pobliski plac św. Wojciecha, aby przewodniczyć Eucharystii. Wokół ołtarza zgromadził się cały Episkopat Polski, przedstawiciele konferencji episkopatów z całej Europy, a także duchowni innych Kościołów chrześcijańskich. W mszy św. wzięli udział także prezydenci siedmiu państw, których historia wpisuje się w dzieje żywota świętego Wojciecha. Polskę prezentował Aleksander Kwaśniewski, Czechy - Vaclav Havel, Niemcy - Roman Herzog, Węgry - Arpad Göncz, Słowację - Michal Kovač, Litwę - Algirdas Brazauskas i Ukrainę - Leonid Kuczma. Mieszkańcy Gniezna, a także przybyli na tę uroczystość pielgrzymi z wielu stron Polski i świata, stworzyli wspólnotę liturgiczną w liczbie około 300 tysięcy. Nim rozpoczęła się msza św. , papież sprawił niespodziankę zebranym - przejechał wśród nich swoim panoramicznym samochodem, uśmiechając się i błogosławiąc. Ten tak niepozorny gest doprowadził do wybuchu prawdziwych fajerwerków radości. Wznoszone radośnie wiwaty, gwar uniesień i wzruszeń - paradoksalnie - pomógł następnie pielgrzymom wyciszyć się na czas Eucharystii.

Papież rozpoczął odprawianie mszy świętej ku czci męczennika o godzinie 10 - przy pięknie skromnym ołtarzu, obok symbolicznego relikwiarza Św. Wojciecha, na tle spiżowej repliki Drzwi Gnieźnieńskich. Mowę powitalną wygłosił metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński, który przypomniał papieską pielgrzymkę do Gniezna w roku 1979 roku.

W trakcie liturgii Ojciec Święty wręczył ewangeliarz pięcioosobowej delegacji młodzieży, symbolizujący wejście z Ewangelią w nowe tysiąclecie. Podczas uroczystości wręczone zostały także Krzyże Misyjne. Homilia Ojca Świętego, słuchana z uwagą i w wielkiej ciszy, uderzała w najdelikatniejsze struny instynktów narodowych i patriotycznych: "W pięćdziesiąt lat po rozpoczęciu II Wojny Światowej jej skutki przestały żłobić oblicze naszego kontynentu. Skończyło się półwiecze rozdzielenia, ze które szczególnie straszliwą cenę płaciły miliony mieszkańców Europy Środkowej". Ojciec Święty mówił o tym, że bez poświęcenia, bez prawdziwej duchowości, nie dokonałoby się to wszystko, czego świadkiem jest każdy z nas. Przykład Świętego Wojciecha, jak mówił papież, jest dowodem na to, że tylko w prawdzie i oddaniu jest jedność, mająca moc twórczą: "Ziarno, które obumrze, przynosi plon obfity. Jakże dosłownie spełniły się te słowa w życiu i w śmierci Św. Wojciecha! Jego męczeńska krew, zmieszana z krwią innych polskich męczenników, leży u fundamentów Kościoła i Państwa na ziemiach piastowskich... Dziękujemy ci, Św. Wojciechu, żeś nas dzisiaj tak licznie zgromadził". Wierni odpowiadali oklaskami, które dopełniały się sensem słów zawartych na transparentach: "Ojcze Święty - kochamy Cię". Podczas homilii prezydenci siedmiu państw siedzieli zasłuchani w głęboki sens papieskiego przesłania. Teksty kazania Ojca Świętego, dostarczone im przez biskupa Tadeusza Pieronka, mieli przetłumaczone na ojczyste języki. Po homilii zebrani odnowili przyrzeczenia, które w ich imieniu składali rodzice podczas chrztu. Po mszy św. Jan Paweł II podszedł do prezydentów i każdemu z nich uścisnął dłoń. Pobłogosławił także wszystkich modlących się podczas liturgii. Na zakończenie mszy św. trzystutysięczny tłum wiernych odśpiewał "Boże, coś Polskę...". Następnie Ojciec Święty udał się do pałacu arcybiskupa, by tam przez kilka chwil porozmawiać z prezydentami.

W tym czasie przed arcybiskupią rezydencją zebrały się tłumy ludzi, przede wszystkim młodzież. Kolejną niespodzianką tego dnia było ukazanie się papieża na balkonie pałacu. Długo słuchał okrzyków radości i śpiewów, by wreszcie powiedzieć: "Lewica, prawica, centrum. Święty Wojciech was pogodzi". Następnie zdjął piuskę i nią pomachał. Tłum odpowiedział entuzjastycznymi okrzykami. Potem Jan Paweł II zapytał, głównie młodych: "A coście wczoraj robili w Ostrowie Lednickim?". W odpowiedzi rozległy się głosy: "Modliliśmy się". Ojciec Święty zaś dodał: "Przez bramę przechodziliście" - i tym samym nawiązał do wydarzeń ubiegłej nocy, do Apelu III Tysiąclecia i symbolicznego przejścia przez bramę-rybę w nowy, święty czas. W odpowiedzi młodzi odczytali papieżowi rotę swego apelu. I kiedy przez balkonem tysiące zebranych długo jeszcze pozdrawiało Ojca Świętego, ten zniknął za kotarą, by odpocząć po trudach dnia.

Ojciec w ciągu całej pielgrzymki miał tylko kilka godzin prywatności. Był to czas przeznaczony na samotną modlitwę oraz na odpoczynek po pracy, po podróży i przed kolejną podróżą. Nazajutrz o godzinie siódmej rano na placu przy pomniku Bolesława Chrobrego zaczął narastać tłum ludzi, chcących pożegnać Ojca Świętego. Rozpoczęło się poranne czuwanie, przepełnione śpiewami.

Jan Paweł II w towarzystwie arcybiskupa Henryka Muszyńskiego i prymasa Polski kardynała Józefa Glempa pojawił się około godziny ósmej. W takich momentach odnosi się wrażenie, że czas gubi się we własnych rachubach. Podniosła się fala okrzyków. Słowa proste i szczere wbijały się w przestrzeń miedzy papieżem, a wiernymi. Powstawał nowy dzień, nowy wiek, nowy świat, który w tamtym momencie - momencie pożegnania, uzasadniła bezkompromisowa nadzieja, że z tego spotkania będą owoce - i to nie tylko te zakonserwowane w różnych rocznikach, pomnikach czy wspomnieniach. Dotykano istoty religii powszechnej. Przekonanie o głębi tego doświadczenia pomagało przetrwać konsekwencje niewyspania i zmęczenia. Słowa proste, szczere, zwyczajnie ludzkie: "Dziękujemy!", "Sto lat! Sto lat!" - brzmiały jak nowy, piękny, poranny hejnał miasta Gniezna. Na wezwanie "Zostań z nami!" padła serdeczna odpowiedź Jana Pawła II - "Niech zostanie w Was Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki".

Nim nadeszła ostatnia chwila rozstania - jeszcze jedna niespodzianka ze strony Ojca Świętego. Okazało się, że do lądowiska przejedzie nie tak, jak brzmiała oficjalna wersja - zwyczajnym samochodem, ale panoramicznym, z którego może błogosławić zgromadzonym i być przez nich widzialnym. I gdy jeszcze grało : "Zostań z nami! Dziękujemy! Sto lat!", papież odjechał na stadion Mieszka, by stamtąd odlecieć helikopterem na kolejny etap pielgrzymki. Na trasie przejazdu wiwatujący tłum cieszył się, że znów może zobaczyć papieża. Tak zatem radosnym smutkiem zegnamy papieża mury Gniezna, żegnali mieszkańców Wojciechowego grodu i wszyscy pielgrzymi z całej Polski.

ŹRÓDŁO

Aleksander Wojciech Mikołajczyk "Gnieźnieńska Księga Tysiąclecia", Gniezno 2003 r., Wydawnictwo Prymasowskie GAUDENTINUM

Starostwo Powiatowe